Wizyty

11 grudnia 2011

Rozdział 4

Dzień wyjazdu
Jestem strasznie podekscytowana. Jadę z samym bratem bo mama zostaje z Jo. Właśnie wyjeżdżamy z Chelmsford mojego miasta. Założyłam zwykłe niebieskie jeansy, bladoróżową bluzkę poszerzaną da dole, szary sweterek i czarne buty sięgające mi za kostkę. Na wierzch zarzuciłam mój ciemny płaszcz. Do torby spakowałam zdjęcie chłopaków, marker, aparat no i inne niezbędne rzeczy. Logan włączył swoją muzykę i prowadził samochód. Nie przepadam za jego nutami ale ze względu na to że ze mną jedzie, jestem w stanie to wytrzymać.
- To który z nich ci się najbardziej podoba? - zapytał.
- Harry - odpowiedziałam i zaczerwieniłam się.
Kiwnął głową i prowadził dalej. W zasadzie każdy z nich jest wyjątkowy. Uwielbiam Harrego wydaje mi się najfajniejszy, chociaż gdybym miała z którymś z nich być wybrałabym Liama. Zresztą o czym ja myślę, to nie moja liga.
***
Wyskoczyłam z samochodu i popatrzyłam na budynek. Nie był wysoki, ściany miał żółte, parking był cały zajęty a w oczy rzucały się luksusowe marki samochodów.
- Mała spóźnisz się, zajechaliśmy na styk. Napisz jak skończycie - powiedział Logan.
- A ty gdzie pójdziesz?
- O mnie się nie martw - puścił do mnie oczko i odszedł.
Odetchnęłam głęboko i ruszyłam przed siebie. Stanęłam w otwartych drzwiach i pokazałam mój identyfikator. W tym momencie zawiał mocny wiatr, w wyniku tego moje włosy uniosły się do góry i zasłoniły całą twarz.
- Tu jest nasza dziewczyna! - usłyszałam jak ktoś mówi, po głosie rozpoznałam że to Lou.
Odgarnęłam szybko włosy z twarzy, Lou mnie złapał, podniósł i okręcił dookoła.
- Od kiedy witamy się tak z fanami? - spytał Niall, śmiejąc się. - Nialler - podał mi rękę.
- Claire - odpowiedziałam mile zaskoczona.
- Lou, czuje się zazdrosny - wtrącił się Harry.
Wszyscy się zaśmiali.
- Od czego chcesz zacząć?
- Liam, może najpierw zjedzmy marchewki? Obiecaliście mi to dzisiaj z samego rana - oburzył się Louis.
Zdusiłam atak śmiechu i poszłam za nimi do kuchni. Zayn przyglądał mi się z uwagą. Czułam się speszona.
- Cieszysz się że wygrałaś? - spytał Harry.
O matko! Co mam odpowiedzieć? Tak mi głupio, jakie ja rzeczy wypisywałam. Odchrząknęłam:
- Jasne, nigdy nawet nie spodziewałam się że to będę ja.
- Nigdy nie mów nigdy - odpowiedział Niall.
- Marchewki nauczyły mnie tego, że kiedy czegoś chcę zawsze to osiągnę - mruknął Lou.
Chłopacy popatrzyli się na niego z dziwnymi minami.
- Nie no masz rację - powiedziałam i zaśmiałam się.
- Claire - Zayn położył swoje ramię na mojej szyi - nigdy nie przyznawaj racji Louisowi, bo zacznie zamęczać cię historiami jak marchewki zmieniły jego życie.
Popatrzyłam się na niego dziwnie.
- On tylko żartuje.
- Harry ja zawsze jestem poważny.
Zaszliśmy do kuchni, wszyscy podgryzaliśmy marchewki. Oni są naprawdę spoko. Rozluźniłam się, można z nimi pogadać jak z przyjaciółką.
- Kurde ale srać mi się chce - krzyknął oczywiście Louis.
- NIE PRZY DAMACH! - zwrócił uwagę Niall.
- Bylibyście tak łaskawi i nie wydzierali się na całą halę? - zapytał Liam.
Nie wytrzymałam i wybuchnęłam śmiechem. Harry rzucił się na mnie, przytrzymał za ramiona i patrząc prosto w oczy szepnął:
- Jesteśmy na kanapie, co prawda to nie łóżko, ale...
Zasłoniłam twarz dłońmi.
- Co nasz Hazza już palnął? - mówił Zayn odciągając go ode mnie.
- Ależ nic! - zaprzeczył znów opadając na sofę.
- Gaadaj - Zayn mierzwił mu włosy a Lou łaskotał go w brzuch.
- Oj dajcie spokój, pewnie powiedział naszej Claire jaka jest piękna - ciągnął Liam.
- A ona pod wpływem emocji zakryła swoją buźkę - dokończył Niall.
- Przestańcie - powiedziałam.
- Mała my po prostu jesteśmy szczerzy - szczerzył się Lou.
- Mój Boże! Zapomniałem że dzisiaj chciałem iść oddać krew - wystraszył się blondyn.
- Jesteś dawcą krwi? - zdziwiłam się.
- Nasz przyjaciel... - Liamowi przerwano.
- Extra. Nie mogę znaleźć lepszego słowa niż extra. Dlatego powiem to jeszcze raz tylko głośniej. EXTRA! - krzyczał Louis.
- Co się stało? - spytał zdezorientowany Zayn.
- Spójrzcie no tylko. Justin Bieber do nas napisał.
- CO?! - Niall wyrwał telefon z ręki i patrzył na niego z szeroko otwartymi oczami.
Reszta zespołu strzeliła Palm face a ja podeszłam do blondyna, zamknęłam jego buzię i wysunęłam mu telefon z dłoni.
- Też kocham Justina, ale łap oddech - powiedziałam. - Co napisał?
- Nie pozwól mu się podniecać!
Harry wstał i odciągnął mnie trochę dalej.
- Zaraz przyjdą paparazzi. My sobie zdjęcia już porobiliśmy - uśmiechnął się. - Pamiętaj odpowiadaj krótko i na temat, uśmiechaj się i tyle. To nie potrwa długo.
- Czyżby takie tam szybkie szkolenie przed przyjazdem paparazzi? - podszedł do nas Zayn i zawiesił na mnie rękę.
Popatrzyłam w jego oczy i widziałam w nich swoje odbicie. Odwróciłam szybko wzrok.
- Nie stójcie tak w kółku różańcowym - powiedział Liam.
Wyswobodziłam się od Zayna i poszłam do łazienki. Poczesałam włosy i wróciłam do zespołu. Leżeli wszyscy na sobie na kanapie. Niall cały czerwony na samym dole wyciągał ręce patrząc na mnie i niemie przekazywał mi wiadomość: pomocy. Zaśmiałam się i w spowolnionym tempie pobiegłam mu na pomoc. Zwaliłam resztę na podłogę.
- Idziemy na halę. Claire będziesz w mediach - mówił Liam otrzepując się.
Siadając wcisnęłam się pomiędzy Liama a Lou. Ludzie robili zdjęcia a my szczerzyliśmy się. Odpowiedziałam na kilka pytań. Nawet zatańczyłam z każdym z chłopaków! Zayn przerzucał mną jak nikt inny. Z prawej ręki do lewej, potem obrót i piruet, czego tu nie było.
Nadszedł czas pożegnania. Wymieniliśmy się numerami telefonów, ale nikomu nie mówcie! Followują mnie też na twitterze. Louis wyściskał mnie najmocniej. Chyba strasznie mnie polubił. Od Zayna dostałam nawet buziaka w policzek.
- Spodziewaj się naszej wizyty u siebie - powiedział Harry.
- Zamilcz - odpowiedział Louis.
- Czemuż to? - oburzył się Hazza.
- Bo sam ją odwiedzę.
Zaśmiałam się, jeszcze raz się uściskałam i podbiegłam do Logana. Wsiadłam do samochodu i popatrzyłam jeszcze na chłopaków. Machali, wiec im odmachałam ze łzami w oczach. To był najlepszy dzień w moim życiu.

Tak w ogóle to stwierdziłam że pisać nie umiem ;D Dziękuję wam za wejścia i komentarze <3 Oczywiście chciałabym pod tym rozdziałem też widzieć tyle komentarzy ;) To do następnego xd
@orangedirection

5 komentarzy:

  1. "To moze najpierw zjedzmy marchewki"
    Rozpierdoliłaś tym i mnie i cały system ! ;D
    Buahhahahaha!
    Kocham tego bloga ! <3

    OdpowiedzUsuń
  2. Ty nie umiesz pisać? Chyba żartujesz... Rozdział był świetny, a spotkanie takie cudowne. AHH ;3 [help-me-see]

    OdpowiedzUsuń
  3. Niesamowity! Czekałam na ich spotkanie i nie zawiodłam się. :D Dialogi powalające, naprawdę uśmiałam się. Tego mi właśnie było trzeba dzisiaj ;) Nie ogarniam o co chodziło Hazzie z ta kanapą i łóżkiem ale to nic nowego ;p Czekam na następny!

    OdpowiedzUsuń
  4. "- Kurde ale srać mi się chce - krzyknął oczywiście Louis.
    - NIE PRZY DAMACH! - zwrócił uwagę Niall"
    japierdole rozpierdalasz system !! ♥

    OdpowiedzUsuń
  5. "- Kurde ale srać mi się chce - krzyknął oczywiście Louis.
    - NIE PRZY DAMACH! - zwrócił uwagę Niall"
    coś w stylu Jasmine z azgardu Xd

    OdpowiedzUsuń