Wizyty

18 grudnia 2011

Rozdział 6

Następnego dnia w szkole było dosyć spokojnie. Wieczorkiem poszłam na basen z Caroline.
- Wchodzimy szlachtą? - spytałam.
- Dawaj pierwsza - odpowiedziała.
Stanęłam na brzegu i wskoczyłam do wody. Zrobiło mi się zimno, ale lubię te uczucie. Po chwili dołączyła do mnie Car.
- Szlachta nie owija w bawełnę - powiedziała, trochę za głośno, bo ratownicy aż się odwrócili.
Jak zwykle zrobiłyśmy parę basenów i poszłyśmy do jacuzzi. Opowiedziałam jej o chłopcach później oceniłyśmy, którą książkę najbardziej opłaca się przeczytać z tych co teraz wyszły. Szlachtą wyszłyśmy z basenu czyli nie po drabince i stałyśmy z dobre piętnaście minut pod prysznicem. Jak zwykle później nie mogłam się ubrać. Nienawidzę się ubierać kiedy jestem mokra. Po 10 minutach zmagania się wyszłam suszyć włosy. Poszło dosyć szybko. Przy wyjściu zauważyłam Nicholasa. Zarzuciłam kaptur na głowę i szybkim krokiem go ominęłam.
- Co to było? - dociekała Caroline.
- Nic, szybkie wyjście na świeże powietrze.
Zaszłyśmy do sklepu, żeby kupić coś do picia. Kiedy płaciłam przy kasie Caroline spytała:
- Zapraszasz kogoś na choinkę?
Szklana butelka prawie upadła mi na podłogę, w ostatniej chwili ja złapałam.
- Żartujesz? Pewnie wcale na to nie pójdę skoro panie mają prosić panów... A poza tym mamy jeszcze miesiąc do tego.
- Oczywiście że pójdziesz. Ja myślałam żeby zaprosić Rena... - zaczerwieniła się.
- Wiedziałam że ci się podoba - powiedziałam odkręcając picie.
Wzięła ją ode mnie i upijając łyk burknęła:
- O ile Roxy go nie zaprosi, co jest bardzo możliwe.
- Dlatego musisz się pośpieszyć - dałam jej sójkę w bok.
- Daj spokój. To do jutra, na razie!
- Do zobaczenia.
Usiadłam na przystanku i patrzyłam jak Caroline się oddala. Ma blisko do domu, ja muszę czekać na autobus. Obok mnie stała jakaś zakochana para. Mieli na sobie czarne ubrania. Dziewczyna nosiła czarną chustkę z czaszką a chłopak miał kolczastą bransoletę na prawej ręce. Chodź sprawiali wrażenie twardych było widać jak cholernie są w sobie zakochani. Co chwila jedno przyciągało drugą i całowało. W ich oczach tańczyły iskierki radości. Pozazdrosicić tylko czegoś takiego.
Wsiadłam do autobusu, który właśnie przyjechał. Usiadłam na tyle i patrzałam w okno na nie pełny księżyc, który przysłaniały chmury. Strasznie tęsknię za tatą. Tak bardzo kochali się z mamą. Miałam 9 lat kiedy umarł. Do tej pory pamiętam jak bardzo kochał mamę. Ile kroć się kłócili zawsze powtarzał: Jesteś idealna, na co mama odpowiadała: Nie jestem. A on jak zawsze całował ją w czoło, przytulał i odpowiadał: W moich oczach jesteś. Wiem, że jak byłam malutka i oglądałam bajeczki z rodzicami na kanapie zawsze myślałam ze tata jest księciem a mam księżniczką. Już wtedy chciałam przeżyć taką miłość jak oni. Ale oczywiście życie miało inne plany. Urodziła się Jo, była już mamą w domu od paru dni. Tata wracał samochodem z pracy, jakiś pijany kierowca przejechał na czerwonym i go potrącił. Zginał na miejscu. Najwyraźniej pamiętam, że było mi strasznie smutno i przez parę nocy płakałam.
Dojechałam do mojej ulicy, więc wysiadłam. Przeszłam przez ulicę i wchodziłam na górę do mieszkania. Rozpakowałam wszystkie mokre rzeczy i przebrałam się. Logan grał na komputerze, mama oglądała bajki z Jo a ja nie miałam co ze sobą zrobić. Poszłam do mojego pokoju, zapaliłam lampkę i włączyłam laptop. Gdy zalogowałam się na skype od razu zaczął ktoś dzwonić. Na ekranie pojawili się chłopcy. Uśmiech od razu wskoczył mi na twarz.
- Witaj piękna - powiedział Niall.
- No hej.
- Tęsknimy za tobą - powiedział Liam.
- Haha ja za wami też.
- Mów kiedy mamy przejeżdżać! - krzyknął Louis wchodząc do pokoju z miską pokrojonych marchewek.
- Kiedy tylko chcecie - odpowiedziałam.
Po chwili zrobiło mi się nie dobrze i jak torpeda pobiegłam do kibla. Zwymiotowałam.
- Claire co sie dzieje? - słyszałam głosy z kamerki.
Podniosłam się z podłogi, spuściłam wodę i wytarłam twarz. Podeszłam szybko do nich.
- Jezu nic ci nie jest?! - pytał Zayn wyraźnie zdenerwowany.
- Nic. Pewnie zjadłam coś niedobrego, czekajcie.
Poszłam do kuchni wziąć jakąś tabletkę. Mama spała a Jo już prawie. Logan miał na głowie słuchawki, czyli nikt mnie nie słyszał. Łyknęłam tabletkę i doszłam do laptopa.
- Już mi lepiej - powiedziałam.
- Na pewno? - Zayn nadal z przejęciem patrzył się prosto na mnie.
- Na pewno - uśmiechnęłam się.
Przez resztę wieczoru czułam się juz dobrze. Nie wiem co to było. Chłopcy rozrabiali u Liama w domu. Harry parę razy wychodził do kuchni colę. Nie wiem ile oni piją ale w czasie dwóch godzin wypili na pewno z pięć dwu litrowych butelek.
- Dobra wariaci ja już kończę. Jutro szkoła, przyjeżdża moja przyjaciółka, którą pierwszy raz zobaczę, więc...
- NIE ODCHODŹ! - Harry udawał ze płacze.
- Muszę - zrobiłam smutną minę. - Jutro pogadamy.
- Kochamy cię! - krzyknęli.
- Ja was też! - wysłałam im buziaki i serducho.
Oni oczywiście zaczęli całować kamerkę i udawać płacz. Rozłączyłam się i położyłam spać.

Dzisiaj wtorek. Molly przyjeżdża... O MÓJ BOŻE! MOLLY PRZYJEŻDŻA!! W szkole cały dzień nie mogłam się skupić na lekcjach. Mam się z nią spotkać dopiero o 17 w mieście. Wyczłapałam się z budynku szkoły. Zapomniałam pieniędzy muszę wracać na piechotę do domu. Zatrzymałam się na chwilę i widziałam jak Ren rozmawia z Caroline. Ja nie mam zamiaru iść na ten bal. Kto w ogóle wymyślił coś takiego jak bal na który dziewczyny mają zapraszać chłopaków? Moje rozmyślenia przerwała jakaś osoba wieszająca się na mnie w tej chwili.
- Claire! - odwróciłam się.
- Molly? - rozweseliłam się. - O matko dziewczyno co ty tu robisz?!
Przytuliłyśmy się z zacieszami na buziach.
- Dojechałam wcześniej - uśmiechała się.
Przyjrzałam się jej dokładniej. Jest wysoka i szczupła. Ma kręcone ciemne włosy i niebieskie oczy. Jest ode mnie młodsza ale na pewno wyższa.
- Szczerze to inaczej sobie wyobrażałam nasze spotkanie - powiedziała Molly. - Myślałam że poznamy się w bardziej ekstremalnych warunkach - zaśmiała się.
- Żartujesz?
Szłyśmy dalej chodnikiem odpierdzielając. Niesamowicie mi się znią rozmawia.
- Do jakiej szkoły będziesz chodzić? - zapytałam.
- Do tej co ty. Tylko że do młodszej klasy.
Doszłysmy do mojego domu. Kiedy wchodziłyśmy po schodach...

Następny :D Szybciej niż planowałam xd Nowy dodam chyba jeszcze przed świętami ♥ Liczę na jakieś komentarze xx Rozdział dla Żanetki <3 Jeżeli są jakiekolwiek błędy przepraszam.

5 komentarzy:

  1. Jeestem weri hapi.I wcale nie jestem szczupła ale to szczaegół ♥
    lowju kotuś < 33

    OdpowiedzUsuń
  2. Jak szlachta XD hehe. Ciekawa jestem co jest Claire. I kogo spotkają na schodach ;p Bardzo mi się podoba! :D

    OdpowiedzUsuń
  3. Ale słodcy chłopcy :D Hahahah ;3 Bardzo mi się podoba :) No i pojawiła się nowa postać, czyli będzie ciekawie. Zastanawiam się czemu główna bohaterka wymiotowała.. [help-me-see]

    OdpowiedzUsuń
  4. Językiem potocznym stwierdzam, że rozdział jest wyjebany w kosmos. - Osoba, którą znasz, ale nie znasz.

    OdpowiedzUsuń
  5. Awww <3 Czekam na mastępny ; )) Już się boje co będzie z Claire... - @alekssandraM

    OdpowiedzUsuń